1. Po pierwsze i na pewno najbanalniejsze to sprawa większej organizacji, opieki nad samym sobą, rozplanowywanie pieniędzy. Po prostu życie samemu, bez ciągłej opieki mamy. Po prawdzie mieszkając z mamą i tak miałam sporo domowych obowiązków i sama dbałam o siebie, ale jednak mieszkając samemu czuje się, że jest się za siebie odpowiedzialnym. Na pewno zmieniłam się jeżeli chodzi o zarządzanie czasem. Już nie marnowałam dni tak często jak kiedyś, bo zajęcia i prace pozalekcyjne zajmowały sporo czasu, a ze znajomymi też by się chciało posiedzieć i wyszaleć, bo kiedy, kiedy nie na pierwszym roku. Wreszcie czuję się dorosła, bo zmiana cyferki z 17 na 18 wcale tego nie sprawiła.
2. Po drugie nauczyłam się żyć z dużą ilością ludzi pod jednym dachem. W moim akademickim mieszkaniu było nas 6, na piętrze 12, a w całej klatce grubo ponad 50. Weź tu się ze wszystkimi dogadaj, nie sprawiaj konfliktów, bądź wyrozumiały. To nie taka prosta sprawa jakby się mogło wydawać.
3. Mieszkanie w brytyjskim akademiku na pewno również pomada w poznaniu i akceptacji ludzi różnych kultur, wyznań i przekonań. Ja nigdy nie miałam z tym problemu, ale jest to na pewno ciekawe doświadczenie i otwiera oczy na wiele nowych rzeczy.
4. Nauczyłam się szybko zawierać nowe znajomości, być bardzo otwartym człowiekiem i takim z którym łatwo rozmawiać na każdy temat. Tak to byłam raczej zamknięta w sobie, a teraz mam bardzo dużo nowych znajomych, którzy każdego dnia uczą mnie jak się doskonalić w stosunkach międzyludzkich.
5. Doszłam również do wniosku, że przyjaciół poznaje się w biedzie i że nie ważne ile lat się z kimś 'przyjaźnisz', ile czasu się znacie, jeżeli odtrącają Cię kiedy ich najbardziej potrzebujesz. To że poznałam moich obecnych przyjaciół tylko we wrześniu, nie znaczy, że nie przeżyliśmy razem wystarczającej liczby wspomnień, by nie móc nazwać ich przyjaciółmi. Wiem, że mogę na nich liczyć w każdej sytuacji i że nigdy mnie nie zawiodą, a chyba o to w przyjaźni chodzi.
6. Choć czas pokazał mi również, że nie wszystkim warto ufać i że czasami pierwsze wrażenie o drugim człowieku może być bardzo mylne. Nie można być tak łatwowiernym, a ja niestety nie potrafię zabić w sobie tej cechy.
7. Dzięki moim nowym znajomym uwierzyłam w siebie. Nie przejmuję się opinią innych, robię to co uważam za słuszne, poznałam swoją wartość i niby czasami miewam gorsze dni, ale wiem że nie jestem wcale aż tak okropnym człowiekiem jak myślałam do tej pory.
8. Po części dowiedziałam się również wiele o kontaktach damsko-męskich i chociaż nadal kuleję w tych relacjach to i tak jest lepiej niż było.
9. Wydoroślałam. Choć i tak robię wiele głupich rzeczy, jak to każdy student, ale jestem na pewno bardziej odpowiedzialna, jak już wspominałam.
10. Nauczyłam się być sobą, bronić swojego zdania, być dumnym z tego kim jestem i jakie podejmuję decyzje. W kilku słowach stałam się znacznie lepszą wersją siebie, ale nadal daleka droga przede mną w samorealizacji.
Studia są na pewno najlepszym okresem w życiu i wszystkim Wam polecam wyrwać się z rodzinnego domu. Nie wspominałam już od strony edukacji, bo nauczyłam się wielu nowych rzeczy i polubiłam jeszcze bardziej drogę, którą obrałam. Szkoda, że na medycynę się nie udało, ale biomedical science (analityka medyczna) jest bardzo otwartym i równie bogatym kierunkiem.
Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam. Jeżeli Wy również jesteście po studiach to napiszcie swoje spostrzeżenia. Chętnie poczytam.
Pozdrawiam, Weronika.
Ja po swoim pierwszym roku już wiem że to będzie najlepszy czas w moim życiu! :) Pierwszy rok wspominam bardzo dobrze, poznałam wspaniałych ludzi, z wieloma się zaprzyjaźniłam :)
OdpowiedzUsuńNo i takich właśnie rzeczy przede wszystkim uczą studia! Bardzo się cieszę, że miałaś szansę tego doświadczyć, bo to naprawdę niezapomniane i bezcenne uczucie. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńJa jestem po pierwszym roku liceum, ale tak jak Ty nie mieszkam już w domu rodzinnym, tylko 60 km od niego. Mieszkam sama, mając 16, teraz już 17 lat. I nauczyłam się również wielu rzeczy, między innymi odpowiedzialności, gospodarowaniem pieniędzy, a przede wszystkim zyskałam do nich jeszcze większy szacunek.
OdpowiedzUsuńhttp://wieczorekm.blogspot.com/
Ja do studiów mam jeszcze trochę czasu.
OdpowiedzUsuńNa razie idę do liceum więc jeszcze 3-4 lata.
Oddalenie od domu na pewno uczy wielkiej odpowiedzialności!
Mój blog - klik!
Ja co prawda nie mieszkam w akademiku, tylko dojeżdżam do uczelni, ale sama widzę po sobie, że studia wiele dobrego wprowadziły do mojego życia :) Zresztą moi najbliżsi też widzą, że odżyłam, że dojrzałam, że zaczęłam postrzegać pewne sprawy inaczej. Jestem po prostu zadowolona ze swojego kierunku, uwielbiam ludzi, których poznałam i jestem przekonana, że dłuuugo będę wspominała studenckie lata. Aż szkoda, że zostały mi już tylko 2 lata.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
rude-pioro.blogspot.com