Nie wiem czy kiedys tu wspominalam, ale cale zycie wychowywalam sie bez ojca. (Gdyby kiedys z niewiadomych przyczyn tu trafil to pozdrawiam :*) Odpowiadajac samej sobie na pytanie, czy odczuwam jakis brak z tego powodu- nie. Prawde powiedziawszy nie wyobrazam sobie by bylo inaczej, bo moj swiatopoglad narodzil sie wlasnie na plaszczyznie niepelnej rodziny. Nie uwazam bym miala okropne dziecinstwo. Wrecz przeciwnie. Mialam wszystko czego dziecko potrzebuje do szczescia. Bywalo ciezko, ale kto ma lekko?
Zyjac w takiej rodzinie ma sie obu rodzicow, ale w jednej osobie. Mama, czy tata przejmuje obowiazki tego drugiego, ktorego z roznych przyczyn nie ma. I uwazam, ze to jest najciezsze. Chyle czola wszystkim rodzicom, w tym mojej mamie, ktorzy daja sobie rade, bo bycie matka i ojcem naraz nie jest wcale proste. Caly ciezar jest skupiony na tej jednej osobie. Nie ma pomocy ze strony partnera, jest sie zdanym na siebie. Nie mowie tu juz o sytuacji materialnej, bo nie oszukujmy sie pieniadze sa wyznacznikiem wielu rzeczy, a przeciez jedna pensja nie starcza na tyle ile bysmy sobie tego zyczyli.
Wracajac do samotnych mam i ojcow, oni dwoja sie i troja. Czesto w takich rodzinach dzieci zyja znacznie szczesliwiej, bo otrzymuja tej wspomnianej troski jak najwiecej sie da. Nie mowie, ze niepelna rodzina nie ma wad. Szczegolnie jezeli chodzi o male dzieci, ktore obserwuja rodziny sasiadow, czy kolegow ze szkoly. Widza, ze maja oni mamusie i tatusia, ze spedzaja czas z jednym i z drugim, ze maja dwie osoby, ktore je kochaja. A potem wracaja do domu i maja tylko jednego rodzica i nie moga zrozumiec, ze to nie oznacza wcale ze sa gorsi. Ja ze swojego dziecinstwa pamietam, ze bylo mi zawsze przykro jak ojcowie uczyli dzieci jezdzic na rowerze. Mnie nie mial kto nauczyc. Moze to blache, ale wydaje mi sie, ze dobrze obrazuje jak mysla dzieci i jak odczuwaja ten problem. Ja na szczescie mam dziadka, ktory byl dla mnie zastepca ojca, ale niektorzy nie maja nawet i takiej pomocy. I jak takie male dziecko ma to zrozumiec?
Nie uwazam by rodzina z jednym rodzicem byla w ogolnym rozumieniu, rodzina niepelna. Sama jestem najlepszym przykladem,ze nie jest to powodem nieszczescia dziecka. Oczywiscie lepiej jest miec pelna rodzine, tak jak mowilam np z powodow materialnych, ale wszystko zalezy od samego rodzica i to jakim uczuciem tak naprawde darzy dziecko.
Nie wiem czy temat nie jest zbyt ciezki. Chcialam tylko przekazac, ze rodzina zlozona z jednego rodzica i dziecka wcale nie jest rodzina "niepelna". Zauwazylam, ze czesto w takich sytuacjach buduje sie lepsza relacja, ze dzieci i rodzic sa opoka dla siebie nawzajem. A to przeciez najwazniejsze.
Pozdrawiam, Weronika.
Tak naprawdę wszystko zależy od człowieka. Bo może być pełna rodzina, a rodzice mogą oferować swoim dzieciom znacznie mniej miłości niż jeden rodzic w niepełnej. Wszystko przez to, że w dzisiejszym świecie wszystko się generalizuje i przelicza. Ja na przykład przez pewien okres swojego życia chciałem być singlem i adoptować dziecko. Teraz wciąż chcę być singlem, ale plany o adopcji wybito mi z głowy, ponieważ samotnemu facetowi dziecka nie dadzą. Pewnie, lepiej, żeby dziecko siedziało w domu dziecka niż z ojcem. Albo kwestia, że przypadku rozwodu i kłótni o dziecko, ono zawsze zostaje z matką. Niby z jakiej racji? To też powinno być w jakikolwiek sposób sprawdzone, bo może ten ojciec byłby lepszym rodzicem niż matka, może bardziej by mu zależało. No, ale może coś się zmieni. Nie chcę Ci tu wylewać swoich żali za dużo :D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńindywidualnyobserwator.blogspot.com
To bardzo trudny temat i zgadzam się z tym co napisałaś.Prawda jest taka, że rodzina to rodzina, a używanie określenia niepełna jest dość obraźliwe. To tak jakby dawać jej członkom do zrozumienia, że czegoś im brakuje. Czasem w użycie wchodzą słowa, które potrafią być krzywdzące np. z tego co pamiętam z lekcji hiszpańskiego to "być w ciąży" oznaczało w wolnym tłumaczeniu "być w kłopocie"... Wiadomo, że dobrze jest wychowywać się w rodzinie gdzie pojawia się i matka i ojciec ze względu na nabieranie doświadczenia od dwóch innych osób, ale jeśli ktoś ma tylko jednego rodzica to nie powinno wykraczać po za jakąkolwiek normę. Ogromny szacunek dla ludzi, którzy sami wychowują dzieci, bo do tego potrzeba wiele siły :)
OdpowiedzUsuńTo ciężki temat, zależy. U jednego jest tak, a u drugiego inaczej. Zgadzam się z Tobą, co do tego, że często w takich rodzinach jest lepsza relacja. Mama/tata bardziej poświęca uwagę swojemu dziecku/dzieciom, bo chce dla nich jak najlepiej :) Co nie zawsze się zdarza w pełnych rodzinach, gdzie np. mama dba tylko o dobro swojego partnera.. ale można by o tym dużo dyskutować..
OdpowiedzUsuń/ dziękuję za miłe komentarze u mnie pod postem :) i mam nadzieję, że będziesz wpadać do mnie tak jak mówiłaś :))
ja mam trochę inaczej, bo cale zycie mialam pelna rodzinę, potem rodzice się rozwiedli i przez pewien krótki okres czasu odczuwałam ten brak jednego z rodziców, a potem znowu się przyzwyczaiłam ;)
OdpowiedzUsuńPoruszyłaś tak naprawdę trudny temat... Myślę, że Twoja mama poradziła sobie z Twoim wychowaniem bardzo dobrze i jest z Ciebie dumna. :)
OdpowiedzUsuńTak naprawdę nie jest ważne kto nas wychowuje, czy jest to mama, tata, ciocia czy dziadek. Ważne jest jak to robi. Jest mnóstwo "pełnych" rodzin, w których dzieciom dzieje się krzywda. Twojej mamie na pewno było ciężko, ale wychowała cię bardzo dobrze :)
OdpowiedzUsuńKochana, wiem co czujesz w sprawie dziecka z jednym opiekunem. Zastanawiałaś się kiedyś nad tym, że może to i lepiej, że go nie poznałaś? Że nie odszedł, kiedy razem z twoją mamą zajmowali najwięcej miejsca w twoim sercu? Mój tata nie żyje półtora miesiąca, gdzie przez ponad czternaście lat był najważniejszą osobą w moim życiu. Dogadywałam się z nim, jak z nikim innym. Tylko on mnie rozumiał i potrafił mi najlepiej doradzić. Teraz muszę uśmiechać się w szkole z wyrwą na pół serca, bo inaczej wszyscy tylko "Co się stało?". To trudny okres w życiu, ale słonko, czasami lepiej jest nie znać drugiego człowieka, niż przywiązać się za mocno, misiu :*
OdpowiedzUsuńZapraszam również do mnie http://blade-niebo.blogspot.com (:
To zależy... jeśli ludzie męczą się w związku i/lub taka sytuacja ma destrukcyjny wpływ na rodzinę, nie ma sensu tego ciągnąć.
OdpowiedzUsuńdziękuję bardzo, jesteś kochana <3
OdpowiedzUsuńRównież nie zgodzę się, że rodzina, w której jest tylko jedno z rodziców jest niepełna. Czasami wręcz dla dziecka/dzieci lepiej jest gdy tego drugiego rodzica nie ma z nimi.
OdpowiedzUsuńKonkursy internetowe
♥
OdpowiedzUsuńLUCY DOES IT BETTER
często jest tak, że w niepełnej rodzinie jest lepiej niż w tej z obojgiem rodziców. nie ma reguły - wszystko zależy od ludzi, sytuacji. jeśli chodzi o twój komentarz u mnie - oczywiście dziękuję. podobnie jak ty uważałam, że jeśli jestem niska to nie powinnam nosić długich sukienek a tu proszę - dla mnie idealne!
OdpowiedzUsuńxoxo, www.AneciaBlog.pl
Nie istotne.. Najważniejsze by dziecko wychowywało się w miłości i dobrych warunkach. Jakie warunki mogą zapewnić rodzice alkoholicy, lekkomyślni, nieodpowiedzialni, nie szanujący dziecka?
OdpowiedzUsuńJak Ty pięknie i dojrzale piszesz!! Ja wychowałam sie przy boku mamy i taty więc nie wyobrażam sobie zycia z jednym rodzicem. każdy ma swoje przyzwyczajenia ;)
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od jakości, a nie od ilości :)
OdpowiedzUsuńteż wychowywałam się przez 15 lat bez ojca, teraz od 7 lat mam ojczyma i stwierdzam, że niewiele to zmieniło bo nie odczuwam żadnej różnicy może to z powodu tego, że jestem dorosła i byłam przyzwyczajona do braku ojca i nie potrzebuje "uwagi" ojczyma w przeciwieństwie do młodszego rodzeństwa... bardzo dojrzale piszesz :)
OdpowiedzUsuńDuży plus, że poruszyłaś taki temat i przede wszystkim, że tak do niego podchodzisz :)
OdpowiedzUsuńInaczej postrzegają to dojrzalsze osoby, a inaczej dzieci. Jednak uważam, że dużo trzeba o tym rozmawiać..
roxanne-writes.blogspot.com
Kiedyś miałam w szkole audycję na ten temat. Jeśli chodzi o córkę, to dostosowuje się ona do rodzica, czyli, że czy to ojciec czy matka, potrafi sobie w nich znaleźć wzór. Jednak z synem jest nieco gorzej, bo potrzebuje on męskiego idola, kogoś kto pokaże mu właściwą drogę i w razie czego nakrzyczy. Rola złego policjanta u matki nie za bardzo jednak wychodzi (jeśli chodzi o syna), bo zazwyczaj nie bierze jej na poważnie. Wszystko jednak od czegoś zależy, a matka musi się postarać, by wzbudzić respekt u swojego podopiecznego jak i również dobrze go wychować.
OdpowiedzUsuńoczyoutsidera.blogspot.com
Ciekawy post :) wy-stardoll.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJak dla mnie, życie w takiej rodzinie wcale nie oznacza mniej miłości. Przynajmniej w mojej :)
OdpowiedzUsuńPLF blog <--- ZAPRASZAM! :)
Lensooon <--- INSTAGRAM :)
Najważniejsze jest to, by dziecko miało zapewnioną miłość i poczucie bezpieczeństwa. :)
OdpowiedzUsuńWróciłam do blogowania, więc zapraszam do siebie! :) Miło będzie, gdy skomentujesz lub zaobserwujesz, jeśli Ci się spodoba. :)
alexandrak-blog.blogspot.com